Dość mocno łamałem się, czy biegać. Źle spałem w nocy i po 03:00 byłem już na nogach. Gdy więc przed 14:00 znalazłem czas, jeszcze się wahałem. Ostatecznie szybko przebrałem się w krótkie spodenki, koszulkę, buty biegowe i ruszyłem. Wyszło lepiej niż się spodziewałem. Od początku czułem, że mam niezłe tempo, ale nie skupiałem się na tym ani nie sprawdzałem GPS. Po prostu biegłem i znów udało mi się wyłączyć, popaść w taki niby letarg, bezmyślnie przebierać nogami. Po 9,5 km nie byłem specjalnie zmęczony. Porozciągałem się i dopiero wtedy sprawdziłem czas. Okazało się, że średnia na jeden kilometr wyniosła 5 min. i 33 sek. Nie jest to jakiś wyczyn, ale w moim przypadku to wynik zdecydowanie ponad normę. Cieszę się nim teraz ale też wiem, że nie mam zamiaru starać się go powtórzyć. Jeżeli już, to znów zdarzy się samo. I myślę, że tak jest lepiej, słowo daję.